#Wybrańcy#
Krocząc wśród ciemności panujących na zewnątrz podążali w stronę potężnych drewnianych, okutych w blachę drzwi. Prowadziły one, jak się potem dowiedzieli, do ogromnego holu. Szli po fioletowo-błękitnym dywanie, który był rozłożony na całej długości sali, prowadząc aż do schodów, a zarazem po nich. Cały zamek, a w tym hol, oświetlony był pochodniami znajdującymi się na ścianach. Dyrektorka zatrzymała się przed schodami i odwróciła w stronę reszty.
-Jutro dokładniej zwiedzicie Akademię, jednak musicie wiedzieć że po lewej znajduje się jadalnia, zaś po prawej nasza wspaniała biblioteka! - powiedziała dumnie. -Teraz udamy się na trzecie piętro do waszych pokoi... proszę za mną.
Powiedziała i ruszyła do góry. Szli bardzo długo krętymi schodami, jakby nie miały końca. Powoli i mozolnie podążali za dyrektorką, która cały czas starała się podtrzymywać rozmowę z wybrańcami. Po drodze informowała ich które piętro właśnie minęli. Gdy wreszcie doszli do trzeciego piętra, kobieta skręciła w lewo. Ich oczom ukazał się kolejny korytarz, tylko tu co kawałek były drzwi.
-Tutaj znajdują się pokoje uczniów - oznajmiła im Amanda i ruszyła w głąb korytarza.
Minęli dość dużą ilość drzwi nim się zatrzymali. Kobieta spojrzała wpierw na Ro, potem na Merkucja i Elrika.
-Więc tak... - zaczęła. -Ten oto pokój należy do naszej optymistki - uśmiechnęła się do elfki i wskazała jej drzwi. -A tamten do pana Chanson.
-Dzieciaki! - zaśmiał się Fox, jednak napotykając lodowaty wzrok chłopaka poprawił się. -Uczniowie...jutro punkt siódma widzimy się na śniadaniu! Po nim rozpoczniemy naszą przechadzkę po zamku, abyście kolejnego dnia nie zgubili się idąc na zajęcia!
Rosel uśmiechnęła się szeroko słysząc że pójdzie w końcu na lekcje, zaś Arronie wszedł do swojego pokoju i rzucając ostatnie spojrzenie wszystkim, zamknął drzwi. Elfka ziewnęła.
-To ja pójdę już spać... nie mogę się doczekać jutra! Nowi ludzie... nauczyciele...uczniowie! - zaczęła na nowo rozkręcać się Ro.
-Idź już spać! - wysyczał ktoś z ciemnej części korytarza.
Po chwili przed wszystkimi z cienia wyłonił się Hideo. Spojrzał się surowym wzrokiem na dziewczynę. Ta jednak niezrażona wpatrywała się w niego.
-Dobry wieczór! - powiedziała wesoło, jednak wzrok nauczyciela nie uległ zmianie. -Przepraszam już idę... - powiedziała i zniknęła się w swoim pokoju.
-Czemu jesteś dla niej taki okrutny? - zapytał Amdeus z miną zbitego psa.
-Trzeba uczyć dzieciaki dyscypliny! - warknął.
Nagle drzwi od pokoju elfki się otworzyły, a ona wyjrzała zza nich z wielkim bananem na twarzy.
-No ale wie pan... - nie dane było jej skończyć.
-Idź już do jasnego elfa spać! - wydarł się chłopak ze swojego pokoju.
Ona szybko zamknęła za sobą drzwi, a wszyscy obecni na korytarzu spojrzeli się po sobie.
-Będą żyć jak elf z człowiekiem - podsumował Elrik.
-Tak - potwierdziła dyrektorka. -Może my też udamy się na spoczynek?
-A może by tak... - zaczął Elrik.
-Smokogrzmot? - zapytał beznamiętnie Hideo.
-Nom! - odpowiedział wesoło młodszy mężczyzna.
-Dobrze... ale tylko jedną partyjkę! - odpowiedziała Amanda siląc się na surowy ton jednak po chwili była cała w skowronkach na myśl o nocnej rozgrywce.
Cała trójca nauczycieli ruszyła w stronę biblioteki. Zostawiając nowych podopiecznych samym sobie.
-Jutro dokładniej zwiedzicie Akademię, jednak musicie wiedzieć że po lewej znajduje się jadalnia, zaś po prawej nasza wspaniała biblioteka! - powiedziała dumnie. -Teraz udamy się na trzecie piętro do waszych pokoi... proszę za mną.
Powiedziała i ruszyła do góry. Szli bardzo długo krętymi schodami, jakby nie miały końca. Powoli i mozolnie podążali za dyrektorką, która cały czas starała się podtrzymywać rozmowę z wybrańcami. Po drodze informowała ich które piętro właśnie minęli. Gdy wreszcie doszli do trzeciego piętra, kobieta skręciła w lewo. Ich oczom ukazał się kolejny korytarz, tylko tu co kawałek były drzwi.
-Tutaj znajdują się pokoje uczniów - oznajmiła im Amanda i ruszyła w głąb korytarza.
Minęli dość dużą ilość drzwi nim się zatrzymali. Kobieta spojrzała wpierw na Ro, potem na Merkucja i Elrika.
-Więc tak... - zaczęła. -Ten oto pokój należy do naszej optymistki - uśmiechnęła się do elfki i wskazała jej drzwi. -A tamten do pana Chanson.
-Dzieciaki! - zaśmiał się Fox, jednak napotykając lodowaty wzrok chłopaka poprawił się. -Uczniowie...jutro punkt siódma widzimy się na śniadaniu! Po nim rozpoczniemy naszą przechadzkę po zamku, abyście kolejnego dnia nie zgubili się idąc na zajęcia!
Rosel uśmiechnęła się szeroko słysząc że pójdzie w końcu na lekcje, zaś Arronie wszedł do swojego pokoju i rzucając ostatnie spojrzenie wszystkim, zamknął drzwi. Elfka ziewnęła.
-To ja pójdę już spać... nie mogę się doczekać jutra! Nowi ludzie... nauczyciele...uczniowie! - zaczęła na nowo rozkręcać się Ro.
-Idź już spać! - wysyczał ktoś z ciemnej części korytarza.
Po chwili przed wszystkimi z cienia wyłonił się Hideo. Spojrzał się surowym wzrokiem na dziewczynę. Ta jednak niezrażona wpatrywała się w niego.
-Dobry wieczór! - powiedziała wesoło, jednak wzrok nauczyciela nie uległ zmianie. -Przepraszam już idę... - powiedziała i zniknęła się w swoim pokoju.
-Czemu jesteś dla niej taki okrutny? - zapytał Amdeus z miną zbitego psa.
-Trzeba uczyć dzieciaki dyscypliny! - warknął.
Nagle drzwi od pokoju elfki się otworzyły, a ona wyjrzała zza nich z wielkim bananem na twarzy.
-No ale wie pan... - nie dane było jej skończyć.
-Idź już do jasnego elfa spać! - wydarł się chłopak ze swojego pokoju.
Ona szybko zamknęła za sobą drzwi, a wszyscy obecni na korytarzu spojrzeli się po sobie.
-Będą żyć jak elf z człowiekiem - podsumował Elrik.
-Tak - potwierdziła dyrektorka. -Może my też udamy się na spoczynek?
-A może by tak... - zaczął Elrik.
-Smokogrzmot? - zapytał beznamiętnie Hideo.
-Nom! - odpowiedział wesoło młodszy mężczyzna.
-Dobrze... ale tylko jedną partyjkę! - odpowiedziała Amanda siląc się na surowy ton jednak po chwili była cała w skowronkach na myśl o nocnej rozgrywce.
Cała trójca nauczycieli ruszyła w stronę biblioteki. Zostawiając nowych podopiecznych samym sobie.
§Rosel§
Gdy tylko Rosel zamknęła drzwi od pokoju ,po dwukrotnym upominaniu jej, zaczęła przyglądać się miejscu, w którym się znajduje. Stojąc przed drzwiami, widziała na przeciwko siebie duże okno, a za nim drzewa kołyszące się z lewej na prawą przez wiatr. Słyszała ich szum. To była jedna z tych rzeczy, która ją naprawdę uspokajała. Odłożyła plecak na dwukolorowym dywanie koło łóżka i rozglądała się dalej. Z drugiej strony stało biurko z planem zajęć, na który swoją drogą aż strach było patrzeć. Wyjęła z szafy pidżamę i się w nią przebrała. Po chwili zaczęła się zastanawiać... "Skąd tu się wzięła moja pidżama?..." Wzruszyła ramionami i rozpakowała plecak.
-Zaraz zaraz... Gdzie jest Negro?!- wstała na równe nogi i zaczęła się zastanawiać. Wychyliła się okno z nadzieją, że jest gdzieś blisko na dworze. Na szczęście zauważyła go przechadzającego się na dole. wyglądał jak by czegoś szukał. Gdy tylko zobaczył swoją właścicielkę w oknie podleciał i od razu położył się na środku pokoju na dywanie.
-Gdzie ty ten cały czas byłeś?- zapytała.
-Zrobiłem się głodny więc poszedłem wgłąb lasu poszukać czegoś.
-Głuptasie!- uśmiechnęła się Ro- przecież w plecaku mam dużo jedzenia.
Mówiąc to, sięgnęła po plecak i poczęstowała towarzysza pysznymi kanapkami, które zrobił jej kucharz na drogę. Gdy się już najadł, położył się i zasnął, a chwile potem także młoda elfka.
-Zaraz zaraz... Gdzie jest Negro?!- wstała na równe nogi i zaczęła się zastanawiać. Wychyliła się okno z nadzieją, że jest gdzieś blisko na dworze. Na szczęście zauważyła go przechadzającego się na dole. wyglądał jak by czegoś szukał. Gdy tylko zobaczył swoją właścicielkę w oknie podleciał i od razu położył się na środku pokoju na dywanie.
-Gdzie ty ten cały czas byłeś?- zapytała.
-Zrobiłem się głodny więc poszedłem wgłąb lasu poszukać czegoś.
-Głuptasie!- uśmiechnęła się Ro- przecież w plecaku mam dużo jedzenia.
Mówiąc to, sięgnęła po plecak i poczęstowała towarzysza pysznymi kanapkami, które zrobił jej kucharz na drogę. Gdy się już najadł, położył się i zasnął, a chwile potem także młoda elfka.
~Merkucjo Arronie Chanson~
Miał nadzieję że kiedy zatrzaśnie za sobą drzwi to będzie już koniec i nastanie wreszcie błoga cisza...jednak jego nowa znajoma musiała rozwiać te marzenia swoim gadulstwem. Warknął w jej stronę parę słów nawet nie otwierając drzwi. Kiedy sprawiedliwości stało się zadość stanął opierając się o drzwi i dokładniej rozglądając się po pokoju. Łóżko znajdowało się w lewym koncie pomieszczenia i ustawione było wzdłuż równoległej do drzwi ściany. Przed nim mieściła się szafka nocna z lampą naftową, a w nogach stał drewniany kufer. Po prawej stronie od łóżka znajdowało się dość duże okno, zaś w kącie stała ogromna szafa na ubrania. Od drzwi na lewo mieściło się biurko, a przy nim drewniane potężne krzesło. Na nim znajdowała się kolejna lampa naftowa oraz plan lekcji. Na samym środku pokoju był błękitno-fioletowy dywan. Wszystkie drewniane rzeczy były wykonane z dość ciemnego gatunku owego materiału, którego chłopak nie znał.
W pomieszczeniu było dosyć jasno gdyż księżyc będąc w pełni wyjątkowo dobrze i silnie odbijał promienie słoneczne. Merkucjo położył swój plecak na kufrze i zaczął wypakowywać swoje rzeczy. Po jakimś czasie na biurku znalazła się sterta papierów oraz parę obitych w skórę notatników. W szafie wylądowały ubrania, jednakże dziwne było to, że w niej znajdowały się jego ciuchy z domu. "No tak...szkoła magii...". Do skrzyni wpakował jeszcze parę różnych drobiazgów, plecak oraz broń, zaś na niej położył lutnię. Po chwili zastanowienia ponownie chwycił w ręce lutnie i usiadł z nią na podstawie okna. Spojrzał się na księżyc, a następnie zaczął grać na instrumencie melodię, którą kiedyś znało więcej osób niż on sam...
W pomieszczeniu było dosyć jasno gdyż księżyc będąc w pełni wyjątkowo dobrze i silnie odbijał promienie słoneczne. Merkucjo położył swój plecak na kufrze i zaczął wypakowywać swoje rzeczy. Po jakimś czasie na biurku znalazła się sterta papierów oraz parę obitych w skórę notatników. W szafie wylądowały ubrania, jednakże dziwne było to, że w niej znajdowały się jego ciuchy z domu. "No tak...szkoła magii...". Do skrzyni wpakował jeszcze parę różnych drobiazgów, plecak oraz broń, zaś na niej położył lutnię. Po chwili zastanowienia ponownie chwycił w ręce lutnie i usiadł z nią na podstawie okna. Spojrzał się na księżyc, a następnie zaczął grać na instrumencie melodię, którą kiedyś znało więcej osób niż on sam...